Muzyka ponura jak śmierć

Nikt nie chciałby mieć operacji przełyku. Usunięcie guza nowotworowego 100 lat temu na pewno do łatwych zabiegów  nie należało. Było bowiem prawdopodobne, że Jean Sibelius cierpiał na raka przełyku, który obecnie doprowadza do śmierci w około 95% przypadków! Mimo że operacja przebiegła pozytywnie i Jean Sibelius mógł żyć jeszcze 50 lat, otarcie się o śmierć wpłynęło silnie na jego muzykę.

Przykładem ponurego utworu Sibeliusa jest bez wątpienia jego czwarta symfonia, chyba najbardziej wyróżniająca się wśród pozostałych. Nie rozpoczyna się od szybkiego „Allegro”, lecz umiarkowanie wolnego „Tempo molto moderato, quasi adagio”. To bardzo posępna muzyka, zdominowana, jak zresztą cała symfonia, przez niskie, ciche pomruki instrumentów. W utworze tym toczy się jednocześnie jednak pewna dramatyczna walka. Słychać bowiem rozpaczliwe wołanie o pomoc kontrastująco wysokich instrumentów smyczkowych. Często brzmią  pełne podniosłości instrumenty blaszane lub też budujące napięcie kotły. Napięcie to rychło gaśnie, mamy więc bardziej do czynienia z przebłyskami walki niż z samą walką.

W drugiej części kompozytor rezygnuje z głębokiego mroku i dramatyzmu. Wprowadza scherzo, zapewne zgodnie ze swoim zamiarem, byle jakie. Pozbawione jest ono zupełnie jakiegokolwiek muzycznego dowcipu, sarkazmu i ironii. Nie można też mówić o tym, że cechuje je jakaś drapieżność czy demoniczność jak wiele innych scherz. Może czasami pobrzmiewa odrobinę groźnie, ale nieporównywalnie do pierwszej części. Scherzo interpretuję jako nieudaną, żałosną próbę cieszenia się życiem.

Trzecia część symfonii to jedno z najbardziej patetycznych i przejmujących dzieł Sibeliusa. To żałobna jakby elegia, brak tu rozmachu i wyrazistego rytmu, by nazwać tę wolną pieśń marszem pogrzebowym. W „Il tempo Largo”  słyszymy cały czas ten sam, dość prosty temat, z początku cicho, ale w punkcie kulminacyjnym już wyraźnie. Zanikające zakończenie trzeciej części symfonii można interpretować jako rezygnację, jeśli nie odejście.

Trochę dynamizmu i rozluźnienia dostarcza nam dopiero finalne „Allegro”. W wielu fragmentach brzmi naprawdę pogodnie i lekko, co eksponuje między innymi glockenspiel. Nawet pewna okresowa dramaturgia nie prowadzi do jakiegoś załamania, ale do triumfów. Radość zakłóca jednak często łkanie i rozdrapywanie ran przez smyczki, nie pasujące do rytmu. Im dalej, tym więcej chaotycznego niepokoju i smutku. Zakończenie symfonii po pierwszych przesłuchaniach może rozczarowywać. Jest niespodziewane, niegłośne i bezbarwne. Z czasem doceniłem jednak właśnie takie zakończenie. Uważam bowiem, że śmierć nie musi być heroiczna ani nawet pełna rozpaczy i patosu.  Może odbywać się w atmosferze jakiejś beznadziejności, która cechuje całą tę symfonię.

Mimo wszystko Sibelius nie umarł. Mało tego, po czwartej symfonii pisał jeszcze dzieła pogodne, tak jak chociażby piąta symfonia, nieporównywalnie bardziej optymistyczna. Mogłoby się wydawać, że czwarta symfonia powinna powstać przed śmiercią kompozytora, a tak nie było. Ponura tematyka związana była ze straszliwą operacją, która prawdopodobnie uratowała kompozytora na wiele lat. On jednak najwyraźniej nie docenił jej zbawczości, pozostawszy pod wpływem echa śmierci.

Published in: on 23 sierpnia, 2010 at 4:24 pm  2 Komentarze  
Tags: , , , , , ,

The URI to TrackBack this entry is: https://wwr44.wordpress.com/2010/08/23/ponura-jak-smierc-muzyka/trackback/

RSS feed for comments on this post.

2 KomentarzeDodaj komentarz

  1. Hello there, just became alert to your blog through Google, and found that it is really informative.
    I am going to watch out for brussels. I will be grateful if you continue this in future.

    Lots of people will be benefited from your writing. Cheers!

  2. Nie wiedziałem, że Sibelius miał za sobą takie traumatyczne przejścia, ale ten fakt z jego biografii naprawdę wiele tłumaczy….


Dodaj odpowiedź do massage las vegas Anuluj pisanie odpowiedzi